Republika Dominikańska to najbardziej zróżnicowany kraj na Karaibach. Oprócz pięknych, piaszczystych plaż znajdziemy tutaj wysokie góry, wyższe od naszych polskich Tatr, rwące rzeki, regiony przypominające inną planetę oraz tropikalną dżungle. I tak pewnie nie wymieniłem wszystkich miejsc, które charakteryzują wyspę. Tym razem pojechałem do Dominikany prywatnie, a nie służbowo. Zdecydowałem, że podczas mojej podróży po wschodnim wybrzeżu, odwiedzę miejsca, o których nie słyszeliście od miejscowych przewodników. Zapewne niektórzy stwierdzą, że wymienione miejsca nie powinny się tutaj znaleźć. Uważam jednak, że każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszam do lektury!
Higuey
Salvaleón de Higuey, znane również jako Higuey, to miasto we wschodniej Dominikanie nad rzeką Yuma. To przede wszystkim główny ośrodek pielgrzymkowy kraju oraz miejsce kultu patronki Dominikany – Matki Bożej z Altagracia (Nuestra Senora de la Altagracia). To właśnie tutaj znajduje się słynna, betonowa bazylika z łukami mającymi przypominać modlącą się Maryję. Bazylika była budowana 19 lat i ostatecznie powstała w 1971 roku. Oprócz wspomnianej bazyliki, w Higuey znajduje się kościół z epoki kolonialnej. Prawdopodobnie powstał w 1567 roku.
Nieopodal kościoła jest lokalny targ. Przypomina on stadion dziesięciolecia z czasów swojej świetności. Można tam kupić wszystko. Jest tam głośno i parno. Na wejściu uderzy nas zapach sfermentowanych owoców mieszający się z zapachem ryb, mięsa i smażonego oleju. Osoba, która pierwszy raz będzie miała styczność z egzotycznym krajem, na pewno będzie zaskoczona. Uwierzcie mi, można tam poczuć prawdziwy dominikański klimat. Lokalsi zachęcają do zakupu ich produktów, grają w domino i dywagują na temat smaku popijanego rumu.
Macao Cave
Drugim miejscem, które warto odwiedzić podczas wycieczki do Higuey jest jaskinia Macao. Droga do jaskini jest bardzo dobra, więc nie ma obaw, że zerwiecie tam zawieszenie. Najlepiej wybrać się tam rano, aby uniknąć wycieczek. Wejście do jaskini jest bezpłatne. Do wnętrza prowadzą zrobione z drewna schody. Pamiętajcie zabrać ze sobą kąpielówki. Jaskinia wypełniona jest słodką wodą o temperaturze nieco niższej niż woda w oceanie. Gdy na powierzchni panuje upał, schłodzenie się jest bardzo przyjemne. Głębokość basenu jaskiniowego (o ile tak się to nazywa) ma 8 metrów choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Ma się wrażenie, że po skoku do wody uderzymy w dno. Nic bardziej mylnego. Wejście i wyjście z wody jest łatwe. Są tam liny, których można się złapać i asekurować. Na miejscu można zakupić coś do picia i jedzenie.
El Chicho i Padre Nuestro
To dwie jaskinie, które znajdują się w Parku Cotubanama na wjeździe do Bayahibe po lewej stronie. Zjeżdżając na niewielki parking (https://goo.gl/maps/2fb2UyBAESQhHvP4A) bądźcie ostrożni, ponieważ asfalt jest dużo wyżej niż ziemia i można zahaczyć podwoziem. Samochód można spokojnie zostawić na wspomnianym parkingu. Na wejściu do parku jest niewielka budka, w której siedzi znudzony strażnik. Koszt biletu to jedyne 200 RD$ (dominikańskich pesos). Na polskie to około 15 złotych. Droga do pierwszej jaskini trwa około 45 minut.
Ścieżka jest dobrze wydeptana więc nie powinniście się zgubić. Gdzieniegdzie widać jeszcze zniszczone znaki oraz stare kładki, które wskażą nam drogę. Dróżka wiedzie pomiędzy wysokimi kaktusami i endemicznymi roślinami. Można tam spotkać wiele gatunków motyli, jaszczurek oraz legwany. My po drodze spotkaliśmy kozy. Dokładnie tak. W okolicy znajduje się gospodarstwo, które hoduje kozy i kury. Pamiętajcie zabrać ze sobą kąpielówki. Do wnętrza El Chicho schodzi się po dość stromych schodach. Należy zachować ostrożność, ponieważ mogą być one wilgotne i łatwo jest się pośliznąć. W środku czeka na nas ogromna komnata częściowo wypełniona wodą. Nie pomylę się zbytnio jeżeli powiem, że jest ona wielkości kilku basenów sportowych. Do jej oświetlenia dobrze jest mieć ze sobą latarkę. Woda jest niezwykle przyjemna. Można się w niej zrelaksować po wędrówce w pełnym słońcu. Zaletą jaskini jest to, że nie przychodzi tu wielu turystów. Wchodząc do jaskini, oprócz nas były dwie pary młodych Dominikańczyków i para amerykanów. To niesamowita przygoda, w szczególności jeżeli pomyślimy o tym, że w czasach przed Kolumbem tubylcy wykorzystywali sieć jaskiń do odprawiania rytuałów, ale nie tylko. Tak samo jak obecnie Dominikańczycy, Tainowie czerpali z nich wodę. Na terenie Parku Narodowego znajduje się sieć ponad 20 jaskiń, o których wiadomo.
Do kolejnej jaskini dotrzemy w około 15 minut. Po drodze miniemy wspomniane gospodarstwo, gdzie urzekł mnie wielki storczyk, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Po minięciu gospodarstwa, jaskinia Padre Nuestro znajduje się po prawej stronie. To niewielka „kałuża”, w której możemy się pomoczyć jak w jacuzzi. Może nie ma bąbelków, ale otoczenie pozwoli nam się zrelaksować. Jaskinia Padre Nuestro nadaje się bardziej dla nurków. Leszek Gimel, współwłaściciel Casa Dominicana oraz zawodowy nurek prowadzący w Dominikanie szkółkę ScubaDominicana zaskoczył nas mówiąc, że do tej jaskini da się wpłynąć. Faktycznie była tam niewielka szczelina . Mnie na pewno by na to nie namówił, choć relacje z jego opowiadań robią wrażenie. Jaskinia ma ponad 800m3! Czterech nurków nie jest jej w stanie jej oświetlić. Dla zainteresowanych i tych z klaustrofobią (jak ja) zostawiam link do filmu, gdzie można podziwiać jaskinie z poziomu fotela 😉. Z jaskini Padre Nuestro droga powrotna potrwa mniej więcej 30 minut. Uwierzcie, warto się tam wybrać!
Link do filmu z jaskini Padre Nuestro – https://tiny.pl/wvhcv
Cueva de las Maravillas (Jaskinia Cudów)
Cueva de las Maravillas znajduje się po drodze z Bayahibe do Santo Domingo. To rzadko odwiedzane miejsce przez turystów. Wejście do jaskiń wraz z przewodnikiem kosztuje 200 pesos za osobę. Wycieczki organizowane są w małych grupkach. Na miejscu znajduje się duży parking sklepik, kawiarnia. Ogrody dookoła są bardzo zadbane. Jaskinia zarządzana jest przez niezależny organ współpracujący z Ministerstwem Środowiska. Miejsce zostało otwarte dla turystów w 2003 roku.
Jaskinia znajduje się na głębokości około 25 metrów pod ziemią. Przez jaskinie prowadzą oświetlone chodniki, a ściany oświetlają lampy, które działają na czujnik ruchu. Wejście robi ogromne wrażenie, gdyż przed nami ukazała się ogromna komnata. W środku pozostało wiele dobrze zachowanych malowideł rdzennej ludności Tainów. Robienie zdjęć wewnątrz jest zakazane. Po wyjściu przewodnik zaprowadzi nas do miejsca, w którym trzymane są legwany. Ciekawostką jest, że w Dominikanie legwan pojawił się na liście zwierząt, którym grozi wyginięcie. Wszystko z powodu ludności, która na nie poluje i je spożywa – głównie w zachodniej części wyspy. Cała wycieczka potrwa około dwie godziny.
Ogród botaniczny w Santo Domingo
Chyba żadna z firm z wycieczkami fakultatywnymi po Dominikanie nie oferuje wycieczek właśnie tam. Zazwyczaj realizuje się standardowy program omijając to wspaniałe miejsce. Park znajduje się nieopodal jednej z linii metra, a więc jeżeli nie będziecie dysponować samochodem, dostanie się do niego nie jest trudne. Przy ogrodzie znajduje się też duży parking, także jest gdzie zaparkować.
Decyzja o budowie została podjęta przez Juaquina Balaguera, który stawił sobie za cel sanację kraju po dyktaturze Rafaela Trujillo. Park został założony w 1976 roku i nazwany na cześć Rafaela Marii Moscoso, dominikańskiego botanika, który skatalogował florę wyspy. Co ciekawe ogród został zaprojektowany przez Benjamina Paiewonskyiego, który ma korzenie polsko-litewskie. Zapewne ciekawi was skąd osoba takiego pochodzenia znalazła się właśnie na Karaibach. Otóż wspomniany wcześniej dyktator Trujillo chciał wybielić dominikańską ludność. Podczas II Wojny Światowej sprowadził do kraju ponad 300 żydów polsko-litewskiego pochodzenia, którzy założyli miejscowość Sosua w północnej części kraju.
Symbolem ogrodu jest liść „guanito” czyli palmy, która występuje w ogrodzie. Miejsce jest ogromne, ponieważ ma powierzchnię 104 km2! Lokalsi przychodzą tutaj pobiegać, szkoły organizują wycieczki, a na terenie ogrodu znajduje się również centrum badawcze oraz motylarnia. Bilet kosztuje 400 pesos za osobę. W cenie otrzymujemy przejazd kolejką po ogrodzie oraz bilet do muzeum prezentującego rodzaje ekosystemów na wyspie. Warto skorzystać z obu dodatkowych atrakcji. Przewodnik opowie nam o roślinności występującej w różnych częściach wyspy. Kolejka to również dobre rozwiązanie na szybkie zwiedzenie ogrodu, choć piesza wędrówka pozwala zobaczyć o wiele więcej. Ciuchcia zabierze nas między innymi do japońskiego ogrodu. Miejsce jest bardzo zadbane. Byłem w kilku Ogrodach Botanicznych na świecie, ale ten w Santo Domingo jest inny niż wszystkie. Dla fanów przyrody to obowiązkowy punkt podczas wizyty w stolicy.
Laguna Bavaro i lasy namorzynowe
To niewielkie jezioro znajdujące się tuż obok resortów, przy Cabeza del Toro. Dojazd na miejsce jest bardzo łatwy. Samochód można zostawić na pobliskim parkingu (https://goo.gl/maps/jjoWyUp7DcRJoCLb7). Wejście jest całkowite bezpłatne. Można tam wypożyczyć kajaki, aby popływać po jeziorze. Niestety nie było tam nikogo, kto mógłby nam je zaproponować. Atrakcją tego miejsca są lasy namorzynowe pomiędzy, którymi prowadzi ścieżka nad jezioro. Nad jeziorem można spotkać liczną populację pelikanów, które osiedliły się w tym miejscu pomimo lokalnej infrastruktury. Podczas spaceru ścieżką lepiej założyć wygodne buty. Teren jest podmokły, ale nie stanowi to problemu. Po drodze możemy obserwować rosnące owoce noni, sporej wielkości pająki oraz gekony i jaszczurki. Sam las namorzynowy tworzy tunel, który ostatecznie prowadzi do kei, na której można przysiąść, odpocząć i podziwiać pelikany nurkujące w lagunie w poszukiwaniu pokarmu.
Wycieczka konna na plażę Limón
Republika Dominikańska posiada swoją rasę konia – kreolski. To rasa, która została sprowadzona do Ameryki Południowej przez Hiszpanów w XVI wieku. Wiele osób proponuje wycieczki konne. Trzeba mieć na uwadze, aby skorzystać z firm, które organizują wycieczki na koniach zadbanych i dobrze utrzymanych. Oprócz przewodnika na koniu otrzymamy giermków, którzy będą towarzyszyli nam podczas wycieczki na Dominikanę i umilali podróż opowiadając o lokalnych produktach i historiach.
Jednym z takich miejsc, które warto polecić jest francuskie Rancho Playa kilka kilometrów za Las Terrenas. Niezależnie od poziomu wyszkolenia możecie wybrać się na taką przejażdżkę. Podstawowa wycieczka trwa półtorej godziny i kosztuje 65 USD. Standardowa droga prowadzi przez gaje palmowe i bananowe. Wisienką na torcie jest jazda po plaży, na której nie ma ludzi. Doskonałe doświadczenie! Na plaży możemy spędzić chwilę i rozkoszować się widokami. Rancho organizuje wycieczki na wzgórza, po dżungli, całodniowe oraz lekcje jazdy konnej.
Dane kontaktowe do Nicole: + 1 829 868 5233
Wodospad El Limón – pieszo
Wodospad Limón znajduje się w centrum Półwyspu. Od miejscowości El Limón do miejsca, z którego będziemy startować (Rancho Limón Adventure) dojedziemy w niecałe 10 minut. Tam możemy spokojnie zostawić samochód. Koszt parkingu to 200 pesos. Wycieczka na wodospad nic nie kosztuje! Odradzamy korzystania z koni, które zaoferują nam lokalsi do przejazdu nad wodospad. Konie są w bardzo złym stanie, a trasa prowadząca do wodospadu jest dla nich uciążliwa i męcząca. Apeluję o przejście do wodospadu pieszo. Trasa jest bardzo łatwa i nie potrwa więcej niż godzinę. Co więcej, na koniu pojedziemy tylko część trasy. Ostatni fragment, w którym należy zejść po 200 schodach i tak musimy przejść sami.
Ścieżka do wodospadu jest bardzo dobrze oznaczona. Na miejsce będą szły też inne osoby, dzięki czemu na pewno nie zbłądzimy. Większą część drogi będziemy szli wzdłuż rzeki. Ścieżka prowadzi nas przez malowniczą dżunglę z ogromną ilością tropikalnej roślinności. Po drodze możemy zrobić sobie przystanek przy mniejszym wodospadzie. Docierając na miejsce natkniemy się na budki, w których Dominikańczycy zaproponują nam pinacoladę, sesję zdjęciową, oraz pamiątki. Pamiętajcie, że wstęp pod wodospad jest darmowy! Pozostaje nam pokonać jeszcze około 200 stopni w dół i przeniesiemy się w niesamowite miejsce, które widzieliśmy jedynie na filmach dokumentalnych David Attenborough. Pod wodospadem warto się wykąpać. Woda jest rześka, ale nawet największe zmarzluchy dadzą radę wejść. Trzeba uważać, ponieważ kamienie są śliskie i łatwo stracić równowagę. Na wycieczkę najlepiej wybrać się z samego rana, tak żeby uniknąć ludzi. Im mniej turystów na miejscu, tym większe wrażenie robi wodospad.
Playa Frontón – pieszo
Playa Frontón to najdalej wysunięte miejsce na wschód na Półwyspie Samana. Na miejsce można dostać się tylko na dwa sposoby. Jedna z opcji to wynajem łódki, która zawiezie nas na miejsce. Druga to piesza wędrówka przez dżunglę. Obie opcje są ciekawe i gwarantują niezapomnianą przygodę. Miałem okazję spróbować jednego i drugiego wariantu i stwierdzam, że trekking na plażę jest nieporównywalnie lepszy.
Wycieczka łódką
Na miejsce warto wybrać się w godzinach porannych. Na plaży w Las Galeras jest wiele osób proponujących rejsy w to właśnie miejsce. W cenie 80 USD przewodnicy zabiorą nas na wspomnianą wcześniej plażę Frontón, plażę Madama, pokażą jaskinie i zagwarantują niezapomniany surfing po falach. Wyjście łodzią na pełne morze prowadzi przez zatokę, w której fale piętrzą się na mniej więcej dwa metry. Umiejętności chłopaków, którzy prowadzą łodzie są bardzo dobre, więc nie ma się o co martwić. Warto jednak wolną kamizelkę ratunkową położyć na siedzeniu, a luźne rzeczy wrzucić do plecaka. Sternicy przepłyną również wzdłuż wysokiego, skalistego wybrzeża pokazując ukryte jaskinie. Rejs na plażę trwa około 30 minut.
Trekking
Piesza wędrówka na plażę Fronton trwa około godziny. Można śmiało zrobić ją bez przewodnika, mimo przestróg lokalsów opowiadających historie o łotrach okradających ludzi na ścieżce. Wędrówkę zaczyna się z Boca del Diablo (https://goo.gl/maps/TW86TTpDuC3fekak7), gdzie jest strzeżony parking. Ministerstwo Turystyki zadbało o to, aby samochody były pilnowane. Do miejsca nie jest trudno się dostać, ale warto mieć samochód z wyższym zawieszeniem. Nasza KIA Rio została pokonana przez dziurawą drogę, dlatego też skorzystaliśmy z przewodnika, który motorkiem zawiózł nas na miejsce i towarzyszył podczas całej wycieczki. Po drodze mijaliśmy opuszczone domy. To znak wysiedlonych ludzi przez wcześniejsze rządy, które okradły ich z ziem. Jadąc na parking miniemy również armaty oraz mury, które są resztkami nieudanego planu pewnego Francuza. Podobno chciał zrobić tam restaurację z widokiem na Ocean. Dojeżdżając na miejsce, po lewej stronie znajduje się kopalnia marmuru. Robi ona niesamowite wrażenie. Polecamy wejść do środka, stanąć obok bloków, które są wycinane w idealne prostopadłościany. Podobno bloki marmuru są tak ciężkie, że tylko jedna sztuka ładowana jest na ciężarówkę. Po dotarciu na parking warto zatrzymać się przy wspomnianej Boca del Diablo (Gęba Szatana). To otwór w półce skalnej, w którą uderzają morskie fale. Dziura jest w kształcie leja, przez co fala do niej wpadająca powoduje ogromny hałas oraz wyrzut morskiej wody na wysokość nawet do 1 kilometra. Dźwięk, który wydaje otwór jest przerażający i pewnie stąd Dominikańczycy nadali taką nazwę temu miejscu. W związku z solą znajdującą się w unoszącej się wodzie, pobliskie maszty radiowe i internetowe muszą być wymieniane co roku.
Ścieżka na plażę jest bardzo dobrze oznaczona. Ministerstwo Turystyki ustawiło wzdłuż ścieżki tablice informujące o przyrodzie tego miejsca. W trakcie podróży napotkamy wielkie kolorowe motyle, węże, przepiękną tropikalną przyrodę, w którą można wpatrywać się godzinami. Człowiek przenosi się w zupełnie inne miejsce. Po drodze, nasz przewodnik wszedł na palmę i zerwał dla nas świeżego kokosa. Jak wiadomo, woda kokosowa jest bogata w minerały i bardzo dobrze nawadnia. Polecamy również wyciąć ze środka miąższ. Podczas gdy, rozkoszowaliśmy się wodą kokosową z Oceanu zaczęły wyskakiwać wieloryby! Zrobiły nam przepiękny spektakl, którego nie da się opisać słowami. Mieliśmy szczęście, że wybraliśmy się do Dominikany właśnie w okresie lęgowym tych wielkich ssaków. Z wody wyskakiwał głównie młody humbak, ale też jego matka. Ojciec pływa w głębinach strzegąc swojej rodziny. To kolejna zaleta wycieczki pieszej w tej okolicy, gdyż humbaki chętniej wyskakują z wody, gdy w okolicy nie ma łodzi napływających na nie. Jeżeli chcecie zobaczyć humbaki w Dominikanie zachęcamy do tego sposobu, bardziej niż do oglądania ich z łodzi. Wystarczy lornetka, dobre miejsce, woda i trochę przekąsek, a na pewno trafimy na wieloryby. W trakcie trekkingu nasz przewodnik zrobił nam kolejną niespodziankę i złapał dla nas węża. W Dominikanie występuje bardzo mało jadowitych węży i pająków przez co kraj jest bardzo bezpieczny pod tym względem.
Gdy dotarliśmy na plażę byłem zaskoczony. Ostatnim razem zastałem ją nieco zaśmieconą i zaniedbaną. Tym razem było zupełnie inaczej. Plażą opiekuje się rodzina, która prowadzi na miejscu małą restaurację, gdzie można zamówić obiad. Należy zrobić to od razu po przyjściu, ponieważ produkty dostarczane są z pobliskiej miejscowości Las Galeras. Cena obiadu za kurczaka to 700 pesos, za rybę 1000 pesos, a za langustę 2000 pesos. Sama plaża robi niesamowite wrażenie. Rozciąga się z niej widok na pozostałą część wyspy. Matka natura tworzyła tę niewielką plażę przy wysokiej skale, gdzie swoje gniazda mają sępy. To także doskonałe miejsce dla miłośników wspinaczki, gdyż skała jest pod nią przygotowana. W wodzie znajduje się dość spora rafa koralowa z wieloma kolorowymi rybkami. Snorkeling to obowiązkowy punkt tej wycieczki. Podczas posiłku po raz kolejny mieliśmy okazję podziwiać wieloryby. Na miejscu można zorganizować nocleg w namiotach i budzić się w kierunku wschodzącego słóńca. Playa Frontón to naprawdę niesamowite miejsce, które ciężko opisać mi słowami, a zdjęcia nie oddają tego, co widzą oczy.
El Valle
W tłumaczeniu El Valle oznacza ”dolina” i tak faktycznie jest. Miejscowość El Valle położona jest w zatoce pomiędzy wciętym w Ocean Cabo Cabron (Przylądek Łajdaka), a Loma Papa Gorda (w wolnym tłumaczeniu Wzniesienie Gruba Fryta). Miejscowość charakteryzuje się tym, że jest odcięta od świata. Mieszka tutaj kilkaset osób i nie ma zasięgu w telefonie. W okolicy znajdują się liczne Eco Hotele, które posiadają doskonałą ofertę wypoczynkową. W dolinie znajduje się również Zip Line, z którego turyści mogą korzystać. Miejscem, dla którego tutaj przyjechaliśmy była po raz kolejny… plaża. Wiele osób myśli sobie: „plaża jak plaża”. Takie samo zdanie miała moja narzeczona. Zmieniła je właśnie na tej plaży, dochodząc do wniosku, że plaże w Dominikanie są tak różne, że nie da się ich ocenić, która jest lepsza, a która gorsza, ponieważ każda ma w sobie coś wyjątkowego. Plaża w El Valle ma prawie 2km długości. Na jednym końcu znajduje się rzeka Rio San Juan, a na drugim, który dostępny jest tylko przy większym odpływie, wykluwają się żółwie w okresie lęgowym. Dlaczego na drugi koniec plaży można dostać się tylko podczas odpływu? Ponieważ w Ocean wcina się dość duży głaz, który zagradza przejście. Co ciekawe ze skały wypływa druga rzeczka Rio Caletón. Na plaży El Valle budują się dość duże fale, także początkujący fani surfingu będą mieli co robić. Minusem El Valle jest ciężki dojazd, ponieważ droga jest zniszczona, a pobliska rzeka przy intensywnych opadach deszczu wylewa niszcząc ulicę.
Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej o tych miejscach lub otrzymać szczegółowe namiary na miejsca lub osoby, które pomogą Wam zorganizować wycieczkę w tych miejscach, piszcie do nas!
Jędrzej Pacak